Trzeźwe SPOJRZENIE

                                                   

"Praw­da jest dziw­niej­sza od fik­cji, a to dla­tego, że fik­cja mu­si być praw­do­podob­na. Praw­da - nie. "

~Mark Twain

                                                   

24.12.14. Selekcja naturalna w XXI wieku

Słyszeliście kiedyś o „Światowych rekordach Guinessa”? Na pewno. Co roku powstaje księga wypełniona dokonaniami ludzi, którzy desperacko usiłują być w czymś najlepsi. Dawniej szybko biegali czy wysoko skakali. Dzisiaj grupa ludzi chcących pokazać światu swoją wyjątkowość, mimo że tak na prawdę nie nadają się do niczego, znacznie się powiększyła. Skutkiem takiego stanu rzeczy jest wypełnianie księgi rekordów osiągnięciami takimi jak wbicie tysiąca siedmiuset siedemdziesięciu igieł we własną twarz, utrzymanie żywego skorpiona w ustach przez dwie minuty, połknięcie szpady czy wbicie maksymalnej ilości gwoździ gołą ręką. Jak dla mnie wszystkie te rekordy należałoby umieścić w zbiorczej kategorii o nzawie „rekordy bezgranicznej głupoty”.

Zastanawiam się co skłania ludzi do tak daleko posuniętej bezmyślności? Nuda? Chęć zwrócenia na siebie uwagi? Chęć przekraczania granic – choćby i absurdu? Pewnie tak ale myślę, że jest w tym o wiele głębszy sens.


Ludzie zaraz po tym jak zeszli – a co poniektórzy zapewne spadli na głowę – z drzew, nie mieli żadnych zasad. Liczyło się tylko kto mocniej umie przywalić maczugą i ilu konkurentów do włochatej samicy będzie w stanie pozbawić życia. Wyobrażam sobie, że dzięki temu silniejszym nie brakowało jedzenia, wody czy wolnych jaskiń. Później było podobnie - po powstaniu państwowości wybuchało mnóstwo wojen, w których ginęło mnóstwo ludzi, a pozostałe niedobitki dokonywały żywota zapadając na nieuleczalną - jak się wtedy zdawało - grypę. Do dnia dzisiejszego wiele się jednak zmieniło. Mamy prawo i moralność, które nie pozwalają nam zastrzelić sąsiada podrywającego naszą dziewczynę; przywódcy państw strzegą pokoju światowego, a nasi medycy potrafią zapobiegać epidemiom i leczyć z poważnych dolegliwości. To wszystko sprawiło i nadal sprawia, że ludzi jest dużo, żyją długo, a czystej wody, węgla czy choćby ropy nie przybywa.
Skłaniam się do tezy, że epidemia głupoty, jaka ogarnia świat, to przede wszystkim reakcja obronna natury na przeludnienie miast, zanieczyszczenie powietrza, korki, wyczerpujące się złoża naturalne i co tam jeszcze kto wymyśli z rzeczy, których już wkrótce nam zabraknie. Nie mogąc dziesiątkować rasy ludzkiej w inny sposób, natura tknęła w wielu pierwiastek debilizmu, który prowadzi ich do samounicestwienia. Efektem zapewne ma być polepszenie standardów życiowych całej (niegłupiej) reszty.
Wbrew pozorom to o czym piszę powyżej, ściśle związane jest z motoryzacyjną codziennością. Swego czasu w mediach dość głośno komentowany był przypadek kierowcy, który odmówił zapłacenia mandatu za jazdę bez pasów bezpieczeństwa argumentując, że to bezprawne ograniczanie jego wolności. Sprawa wylądowała przed Trybunałem Konstytucyjnym, który w nakazie zapinania pasów nie dopatrzył się sprzeczności z ustawą zasadniczą. A szkoda. Jestem zdania, że moment stłuczki, gdy własnym, pustym łbem ktoś wybija przednią szybę, to właściwa chwila na refleksję jak korzystać z wolności. Jeśli ktoś w takiej chwili nadal upierałby się, że pasy są zbędne, to czy powinniśmy narzucać mu inny pogląd?

Czy nałożenie mandatu w wysokości 100 zł  za jazdę skuterem bez kasku przynosi jakiekolwiek pozytywne skutki? Jeśli ktoś chce organoleptycznie sprawdzić jakie to uczucie uderzyć głową w beton przy prędkości 80 km/h – czy mamy prawo ograniczać jego głód wiedzy? Nikt ne karze za uderzenie się młotkiem w palec, a jest to w istocie podobne – choć słabsze - doświadczenie.

Niczym od powyższych przykładów nie różni się chodzenie w nocy wzdłuż drogi krajowej bez jakichkolwiek odblasków, nocna wymiana koła na poboczu bez kamizelki odblaskowej czy jazda na rowerze w „stanie wskazującym”. Te i podobne działania zagrażają jedynie tym, którzy się ich podejmują. Karanie takich idiotów nic nie zmienia i twierdzę, że dodatkowo psuje szyki naturze, która wszystko to dobrze zaplanowała. Złoża ropy się kończą? Miasta są przeludnione? Brakuje miejsc do parkowania samochodu? Jest na to rada. Znieśmy ograniczenia nakładane na ludzi dla ich własnego dobra, a naturalna głupota zrobi resztę. Już wkrótce przekonamy się jak wielu między nami było idiotów. No właśnie - było.
                                                        

13.12.13. Supersamochód na co dzień.

Jeździłem ostatnio Lamborghini Gallardo i stwierdzam, że nigdy nie kupię sobie takiego samochodu.

Zdziwieni, że nie zaczynam od zachwytów, „ochów” i „achów” na temat przyspieszenia, gangu silnika, czy sposobu, w jaki Lambo pokonuje zakręty? Otóż z pewnością jeździ przyjemniej niż Skoda Octavia ale to nic nie zmienia – jego zakup nie ma sensu. Dlaczego?

Prześmiewcy, którzy w tym miejscu stwierdzą „bo Cię nie stać” na razie mają rację ale i tak w przyszłości to nie będzie główny powód, dla którego w moim garażu nie stanie samochód z Sant'Agata Bolognese. Powodów tych natomiast jest kilka; czuję się upoważniony do ich przedstawienia bo jestem szczęśliwcem, który miał okazję poprowadzić Gallardo, co w naszym pięknym kraju – póki co – do codziennych zajęć większości ludzi nie należy. Zaznaczam przy tym, że moje spotkanie z Gallardo trwało tyle co przejazd dwóch kółek po torze w Miedzianej Górze – niemniej nawet tak krótka chwila pozwala wysnuć pewne wnioski.

Do podstawionego, wściekle pomarańczowego wehikułu mogłem wsiąść tylko w towarzystwie jednego z opiekujących się samochodem instruktorów bezpiecznej jazdy, który w istocie raczej temperował zapędy kierowcy niż szkolił. Na początku więc ustaliliśmy, że będę jechał maksymalnie na drugim biegu. Podobno rozpędziłem się do ok. 140 km/h (nie wiem bo nie miałem czasu patrzyć na szybkościomierz), co prowadzi mnie do wniosku, że na 98% polskich dróg nie byłbym w stanie skorzystać nawet z tego drugiego przełożenia! Co za tym idzie – muszę stwierdzić, że na niemieckiej autostradzie doszedłbym maksymalnie do „czwórki”, choć bardziej prawdopodobne, że „trójka” byłaby w sam raz. Żeby zaś skorzystać ze wszystkich biegów, w jakie wyposażono Lamborghini Gallardo, musiałbym się udać do Australii na ich 146 kilometrową, najdłuższą na świecie, prostą! Wysoce kłopotliwe i kosztowne przedsięwzięcie.

W końcu nadeszła upragniona chwila - przerażony wrzuciłem jedynkę, a Lambo powoli ruszyło z miejsca; żeby mieć to już z głowy, niemal od razu wrzuciłem też dwójkę. Dohamowanie przed zakrętem, pierwszy za mną, zbliża się drugi więc zjeżdżam do wewnętrznej, prawym kołem najeżdżam na tarkę i... „NIE JEDŹ PO TARCE!” – słyszę poirytowany głos z prawego fotela. Hm... Wydawało mi się, że taki samochód stworzony został do jazdy po torze, a to – siłą rzeczy – wiąże się od czasu do czasu z zawadzeniem o tarkę. Poza tym skoro bolid Kubicy czy - żeby zejść na ziemię – nawet zwykła Kia Picanto, dają sobie na tarce radę, to czemu Gallardo nie może? Pełny takich wątpliwości, nie zapominając i o tym, w kraju jakich dróg żyjemy, muszę stwierdzić, że użytkowanie Gallardo musi być dość utrudnionym zadaniem, nie mówiąc już o używaniu go zgodnie z jego przeznaczeniem.

Wrażenie to dodatkowo potęguje fakt, że nawet gdybym używał tylko pierwszych trzech biegów, nawet gdybym omijał wszelkie nierówności szerokim łukiem to i tak nie miałbym czasu na jazdę Gallardo. Do miasta się nie nadaje, na trasy krajowe też nie bardzo; autostrad nie mamy aż tylu, a najbliższy tor, na którym mógłbym bez obaw wrzucić trzeci bieg, jest pewnie gdzieś w Niemczech. To oznacza, że żeby się tam dostać należy pokonać odległości czterocyfrowe, a na to potrzeba czasu. Biorąc pod uwagę dojazdy, chwilę zabawy na torze i kilka godzin na ochłonięcie z emocji - trzy dni w tygodniu mamy „z głowy”. Kupowanie natomiast takiego samochodu tylko po to by jeździć nim – patrząc realnie - raz na miesiąc, przypomina mi kupowanie baletek na potrzeby oglądania tańca z gwiazdami. Można ale nie ma to większego sensu.

Nigdy więc nie kupię sobie Gallardo. Traktowanie go wyłącznie jako elementu wystroju garażu, którego piękne linie można by podziwiać bez końca, byłoby podejściem skrajnie ekscentrycznym, na które mało kto mógłby - i chciałby - sobie pozwolić. A niestety do niczego innego, w realiach życia codziennego, takie auto się nie nadaje. Wielka szkoda...
                                                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz